Rozdział 5.


  Postanawiam z nim porozmawiać.
  Następnego dnia wstaję wcześniej i kieruję się do jego sypialni. Bezszelestnie uchylam drzwi i wsuwam głowę do środka.
-Callan?
  Łóżko jest pościelone, nieskazitelne. Pokój ma błękitne ściany z dużymi szybami i emblantem Kapitolu, na podłodze leży ogromny dywan na planie koła. Pomieszczenie jest jednak puste, nie licząc młodej, sprzątającej podłogi awoksy. Ze wstydem rozpoznaję w niej dziewczynę, na którą nakrzyczałam dwa dni temu. Na chwilę nasze spojrzenia się krzyżują, a potem ona podrywa się szybko i miga jasnymi włosami, mijając mnie w drzwiach. Przygryzam wargę i delikatnie przymykam drzwi pokoju.
  Następny przystanek to łazienka, pusta.
  Jadalnia. Stół bogato zastawiony, nakryty jedwabnym obrusem, nieskazitelne sztućce. Callana nie ma.
  Salon. Ślady odgnieceń na poduszkach wskazują na czyjąś obecność w tym miejscu jakiś czas temu. Dotykam ich. Już nie są ciepłe. Wzdycham z irytacją. Musiał odejść dawno temu.
  Nie mam pojęcia, gdzie ten chłopak mógł się podziać. Z rozgoryczeniem opadam na kanapę, a misternie ułożony kok natychmiast zamienia się w ruinę splątanych kosmyków. Przymykam oczy, z nadzieją, że uda mi się zasnąć. Niepotrzebnie wstałam tak wcześniej, skoro i tak nie przyniosło to pożądanych efektów.         Balansuję na granicy jawy i snu, gdy nagle słyszę ostry chrzęst i słabo stłumione tupnięcie. Otwieram szeroko oczy i podrywam się na nogi.
-Callan!
Jasne włosy przylepiają mu się do czoła, zielonkawe oczy patrzą nieufnie.
-Suz.
-Możemy porozmawiać?- pytam, jednocześnie próbując zgadnąć, co robił. Jasna koszula przylega mu do pleców, czarne spodenki pogniotły się wyraźnie. Zapewne długotrwały wysiłek fizyczny. Mocne buty i zaczerwienione policzki pasują do tej koncepcji.
  Wzrusza ramionami.
-Tak, jasne.
  Wskazuję mu miejsce koło siebie, w głowie mam pustkę. Rozpaczliwie próbuję dobrać słowa, kiedy ciężko opada na miękkie siedzenie.
-Wiesz, chciałabym… Chciałabym powiedzieć ci, że Sil.. trybutka z Czwórki nie jest moją sojuszniczką. Nawet się nie przyjaźnimy. Po prostu zdarza nam się rozmawiać, nie wiedziałam, że będziesz zły. Nie chciałam, żebyś tak to… przyjął.
-To ja powinienem cię przeprosić. Zachowałem się głupio.
  Z trudem nie potwierdzam.
-Czyli między nami w porządku?- pytam, wyciągając do niego rękę. Chcę potwierdzenia, że wszystko będzie dobrze. Tak jak na początku. O ile w tej sytuacji cokolwiek można uznać za dobre.
  Callan krzywi się lekko, ale zaraz po tym na jego twarzy pojawia się coś na kształt uśmiechu.
-W porządku- potwierdza. Ściska mi rękę zdecydowanym gestem.- Jestem właśnie po treningu, musiałem się jakoś odprężyć. Nie spałem całą noc. Może chcesz się przyłączyć?
  W jego głosie pobrzmiewa wahanie i nieśmiała prośba.
  Zgódź się.
-Chętnie.
***
  W dniu prezentacji cała dwudziestka czwórka trybutów czeka na ciasnym korytarzyku prowadzącym do sali treningowej, wcześniej odpowiednio przygotowana na pokazy. Wyniki poznamy w programie Caesara Flickermana tego popołudnia. Johanna tłumaczyła nam znaczenie punktacji. Od jednego do czterech punktów to wyniki słabe, osiągane najczęściej przez pozbawionych sił trybutów,  lub tych, którzy zamierzali skrywać swoje prawdziwe umiejętności pod maską bezradnych i łatwych do zniszczenia dzieciaków.     Właśnie w ten sposób Johanna podczas swoich Igrzysk oszukała innych trybutów, aby potem bezlitośnie zamordować ich siekierą i zająć miejsce zwycięzcy. 
  Od pięciu do ośmiu punktów to wyniki przeciętne i dobre. Osiągało je większość trybutów oraz niektórzy zawodowcy. Natomiast od dziewięciu do dwunastu punktów osiągali najlepsi z zawodowców. Nikomu w historii nie udało się jednak zyskać na prezentacji indywidualnej więcej niż dziesięć punktów. Dziesiątka to najwyższy poziom, najbardziej wyszkoleni zabójcy, najbardziej zacięci na zwycięstwo zawodnicy. Miałam pewność, że nie znajdę się w tej grupie.
-Alicente Freshet, Dystrykt Szósty- oznajmia stonowany kobiecy głos. Czarnowłosa piętnastolatka wstaje z krzesła, przygładza kombinezon, mruży jasnoszare oczy. Jej bladość tylko podkreśla ciemnie piegi na nosie i policzkach. Drzwi zamykają się za nią z szelestem.
-Po niej czas na mnie- mruczy Callan. On też jest nienaturalnie blady, włosy ma gładko przyczesane. Zaciska i rozkurcza ręce w znanym tylko sobie rytmie.
-Dasz radę- odpowiadam mu szeptem. Ręce spływają mi potem.- Mówiłeś o walce wręcz. Pokaż im. Udowodnij, ile jesteś wart.
  Rozlega się sygnał.
-Callan  Hill , Dystrykt Siódmy!
-Dziękuje- szepcze chłopak.- Tak zrobię.
  Gdy wstaje, wygląda na pewnego siebie, choć lekko drżą mu ręce. Kieruje się do wejścia i znika za nimi. Zęby szczękają mi lekko z nerwów. Co będzie, jeśli źle wypadnę? Czwórka chyba nie przysporzy mi sponsorów. Czy jest cokolwiek, co mi ich przysporzy? Nie wyglądam na najlepszy wybór zwycięzcy. Nie jestem ani zbyt wysoka, ani umięśniona, nie mam bezczelnego wyrazu twarzy, nie pochodzę z Jedynki. Zapewne nawet na mnie nie spojrzą. Zapewne? Na pewno. Prezentacja niczego nie zmieni, niczego.
-Suz Peterson, Dystrykt Siódmy!
  Ciekawe jak poszło Callanowi. Wstaję, czując na sobie ciężkie spojrzenia pozostałych trybutów, którzy zapewne życzą mi jak najgorzej. Nie mam im tego za złe. Ja też wybitnie ich nie wspieram. Światła mocnych świetlówek oślepiają mnie w pierwszym momencie. Poprawiam kombinezon, wycieram ręce, robię krok w przód, kiedy drzwi zamykają się za mną. Nie ma już drogi ucieczki.
  Witają mnie obojętne spojrzenia widzów. Rozpoznaję kilku z nich; Samanthis Rellax, pomocnica Snowa. Seneca Crane. Dan Danarius. Krok do przodu, jeszcze jeden, jeszcze.
  Przygotowali mi wszystko. Na wypolerowanym gładko stole leżą idealne noże. Wybieram jeden z nich, ważę go w dłoni. Ma wygodną rękojeść, jest lekko ząbkowany i dobrze wyważony. Zaciskam go mocniej w ręce i biorę głębszy oddech. Przedstawienie czas zacząć.
  Wkraczam na tor, starając się robić wrażenie pewnej siebie zabójczyni. Odliczam w myślach do trzech i robię przewrót, wbijam ostrze w serce pierwszego manekina. Zrywam się do biegu, rzucam nożem i trafiam ponownie w sam środek tarczy. Wyszarpuję nóż, skaczę po linach, pokonując kolejnych przykładowych przeciwników. Zbliżam się do końca, serce przyspiesza mi, bije jak oszalałe. Czas na najtrudniejszy element. Ostatni przewrót, półobrót i odwracam się twarzą do widzów. Rzucam do tyłu i oddycham płytko. Słyszę kilka oklasków, kiedy odwracam się na pięcie. Sam środek. Idealnie. Udało się. Kłaniam się lekko, kilka kosmyków wypada mi z kucyka i opada na oczy.
-Może pani wyjść, panno Peterson. Dziękujemy.
  Może mi się zdaję, ale chyba w jego głosie pobrzmiewa nutka podziwu.
***
  Kiedy nadchodzi czas ogłoszenia wyników prezentacji, zasiadamy na kanapie, ledwo mieszcząc się na niej w szóstkę. Punktualnie czarny płaski ekran rozjarza się godłem Kapitolu, w tle słychać hymn. Na ekranie pojawia się twarz Caesara. Jak zwykle uśmiechnięty prezenter ma teraz seledynową perukę i usta pomalowane szminką w tym samym kolorze. Z niepokojem wysłuchuję jego przemowy i wzdycham cicho, kiedy przechodzi do wyników.
-Brade Straightman, dziesięć punktów!
  Chłopak z Pierwszego Dystryktu uśmiecha się krzywo na ekranie telewizora. Ciemna grzywa włosów opada mu na jasnozielone oczy.
  Dziewczyna z Jedynki i para z Dwójki też dostaje dziesiątkę, dziewczyna z Trójki zagarnia piątkę, chłopak z tego samego dystryktu siódemkę.
-Sillon Hightree, sześć!
  Brat bliźniak Sillar otrzymuje całkiem niezły wynik. Na jego ustach gości delikatny uśmiech, szare oczy błyszczą mu pewnością siebie, włosy ma rozwiane na wszystkie strony.
-Sillar Hightree…
  Mimowolnie zaciskam kciuki.
-Siedem!
  Oddycham z ulgą. Siedem to całkiem niezły wynik. Wystarczający, żeby zyskać sponsorów. Piątka i Szóstka mija jak z bicza strzelił.
-Callan  Hill, osiem!
  Wszyscy zaczynają klaskać, kiedy na ekranie pojawia się jego zacięta twarz.
-Brawo- mówię, ściskając go lekko. Zasiadamy znów przed ekranem w oczekiwaniu na mój wynik.
-Suz Peterson….
  Serce bije mi szybko, zaciskam palce na kanapie, ramię Johanny naciska na moje w bolesny sposób.
-Dziesięć, znakomicie, panno Peterson!
  Przez chwilę milczymy jak zaklęci, próbując przetrawić te słowa. Potem Lyxis zaczyna piszczeć, Fran rzuca mi się na szyje, Johanna klaszcze, a Callan gratuluje mi głośno.
-Dziesięć!- wrzeszczę, bliska płaczu z radości. Nawet nie marzyłam o takim wyniku. Rzucam się Fran w ramiona, śmiejemy się głośno. Nie słucham dalszych wyników, zbyt oszołomiona własną radością. Cała kolacja mija nam na radosnych pogawędkach, planujemy taktykę, rozmawiamy o sponsorach, rozmowie w programie Caesara. Jest już późno, kiedy wszyscy wychodzą. Myję się, przebieram w piżamę i wyglądam przez okno, kiedy nagle słyszę pukanie do drzwi. Podrywam się lekko. Nie spodziewałam się nikogo, Callan też raczej nie, skoro nawet nie wyjrzał z pokoju. Zapewne Johanna znów nie może zasnąć. Otwieram bezszelestnie drzwi i wydziera mi się krótki okrzyk.
-Możemy porozmawiać?
  To nie jest Johanna.


***
Drodzy Czytelnicy, dziękuję za liczbę odwiedzin, która osiągnęła już 402! To dla mnie niezwykłe wyróżnienie, naprawdę! Nie wspominając już o komentarzach, które dają mi wiele energii do pisania. Mam nadzieję, że nie zawiódł Was ten rozdział. Co o nim sądzicie?
I niech los zawsze Wam sprzyja!

9 komentarzy:

  1. Pierwsza!
    Rozdział jak zwykle- bardzo mi się podoba. Dodałaś nutkę tajemniczości na końcu, co często nie należy do najłatwiejszych zabiegów. Ale Tobie się udało! Jestem niezmiernie ciekawa, kto taki przyszedł odwiedzić Suz. Mam jakieś podejrzenia, co do tożsamości tajemniczego gościa.
    Moim zdaniem, to dobrze, że Callan i Suz nie są pokłóceni. Fajna z nich para :)
    Na rozdział czekaliśmy trochę długo, ale pisałaś na początku, że notki pojawiać będą się co dwa tygodnie, lub co tydzień, więc nie mogę narzekać :)
    I oczywiście pozdrawiam, życzę weny, i takie tam standardowe już formułki :)
    Niech los zawsze Ci sprzyja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie ciekawe, czy okażą się słuszne ;). Następny rozdział postaram się dodać szybciej. Dla Suz było bardzo ważne pogodzić się z Callanem, tylko on pozostał namiastką rodzinnego dystryktu, który musiała opuścić.
      Ja również pozdrawiam :))

      Usuń
    2. P.S. Dodałam Twojego bloga do linków :)

      Usuń
  2. W porządku, zabrałam się za twoje posty i poszło mi dość szybko. Przyznam szczerze, że na początku nieco przeraziła mnie ich długość, ale gdy zaczęłam czytać, okazały się idealne! Co do twojego stylu to jest świetny - lekki, przyjemny, nawet nie ma czasu zorientować się, kiedy przeczytało się całość. Do tego masz dobre pomysły, które dobrze opisujesz, a taka mieszanka wywiera pozytywne wrażenie. Widziałam w sumie kilka błędów interpunkcyjnych, ale to nic. Byłoby mi miło, gdybyś informowała mnie o nowych rozdziałach. ;)
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i z chęcią będę informować ;).
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. No nareszcie cd ^^ Suz, Callan - Niezłe wyniki, trzymajcie tak dalej! I czyżby miał się kroić jakiś romans między tą parę trybutów? btw: Kto to był tam na końcu? Chcę dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. No i pragnę zaprosić do mnie. Rozdział 3 właśnie się pojawił... albo raczej dopiero (sorry, ze pst pod postem)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej no co to jest.? Tylko 5? Nie toleruję, chcę więcej *.* Fajny pomysł, ładnie opisujesz i rozwijała postaci ;) nie ma się do czego przyczepić xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja przeczytałam już dawno, tylko skomentować nie skomentowałam, bo komentować nie lubię. Do tego na twoim blogu jest to dla mnie monotonne, bo świetnie piszesz i się nie ma do czego przyczepić! A ja baaardzo lubię się czepiać ;) Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń